UWAGA! Akcja mojego opowiadania umiejscowiona jest podczas trwania szóstego roku nauki w Hogwarcie. Wydarzenia zawarte w tomie szóstym i siódmym nie mają żadnego wpływu na tę historię. Charaktery postaci mogą różnić się od tych wykreowanych przez p. Rowling. || Miło by mi było bardzo, gdybyście zostawiali jakiś ślad po sobie w postaci komentarza, to dużo dla mnie znaczy i motywuje mnie do dalszego pisania. Z góry dziękuję~

poniedziałek, 5 stycznia 2015

002. Say a little prayer for me

Nawet magiczne niebo, które po raz pierwszy od wielu tygodni było jasne i bezchmurne nie poprawiło jej humoru. Usiadła zrezygnowana przy stole i sięgnęła po dzbanek z sokiem. Zdążyła nalać go sobie do szklanki, ale kiedy podnosiła ją do ust przed nią wylądowała jasna sowa z Prorokiem Codziennym przytwierdzonym do łapki. Z westchnieniem odwiązała gazetę i wyprostowała. Sowa poderwała się do lotu, a do napoju Hermiony wpadło pióro. Już miała się poddać i postawić krzyżyk na tym dniu, gdy przysiadła się do niej Felicity.
- Widzę, że początek dnia niezbyt przyjemny - zaczęła wesoło jasnowłosa, nakładając sobie na talerz kawałek placka dyniowego i przysuwając bliżej siebie pucharek lodów waniliowych. - Może dwie godziny eliksirów poprawi ci humor?
- Na pewno. A wieczorem, bo wcale nie dość będę miała rozkoszy, szlaban z Malfoyem u Snape'a - mruknęła w odpowiedzi Granger, nabierając na widelczyk kawałek ciasta. Przełykając spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku. - Odkąd nie czekam na Ronalda przed śniadaniem mam jakoś dużo czasu.
- Znowu miał pretensje o Wiktora? Powinien wreszcie dorosnąć - odparła dziewczyna z pełnymi ustami, zajadając się naprzemiennie ciastem i lodami.
- Nawet nie mogę mieć korespondencyjnego przyjaciela! - podniosła głos na tyle, że kilku uczniów drugiej klasy spojrzało na nią ze strachem. - Nie wiem czy jest zły, że to Krum, czy że w ogóle utrzymuję kontakt z kimś, kto nie jest nim i Harrym.
- Myślę, że chodzi tu konkretnie o Wiktora. Jest przystojny, jest sportowcem, ma wszystko, czego mogłaby chcieć młoda kobieta. - Felicity parsknęła śmiechem, wyciągając z torby książkę. Położyła ją przed Hermioną. - Powinna ci się spodobać. Jest o numerologii, ale nigdzie nie można jej już dostać. Posiadają ją w swoich zbiorach tylko nieliczne rodziny. Gwizdnęłam ją Parkinson w bibliotece. Może poprawi ci humor.
- Nie powinnaś tego robić! - ofuknęła ją Gryfonka. - Jeśli się dowie będziesz miała niemałe kłopoty.
- Spokojnie. Była zajęta zalecaniem się do Draco. Nawet mnie nie zauważyli. Migdalili się blisko działu ksiąg zakazanych.
- Nie wspominaj nawet o tym karaluchu. Będę musiała wytrzymać jego towarzystwo przez cały wieczór. Ale dziękuję za książkę. Kiedy tylko ją przeczytam, bo rozumiem, że ty już to zrobiłaś, w jakiś sposób jej ją zwrócisz, dobrze? - Schowała księgę do torby i spojrzała na przyjaciółkę. Wydawało jej się, że cały dzień będzie jak wyjęty z koszmaru, ale dzięki młodszej Farnese zrobiło jej się jakoś lepiej. - Właściwie... Dlaczego ty nigdy nie siedzisz przy swoim stole? - Spojrzała w kierunku stołu Krukonów. Felicity również spojrzała w tę stronę po czym wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, może dlatego, że poza Luną nie ma tam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. A nawet jeśli chodzi o nią... Sama wiesz, jak kończą się wszystkie rozmowy. Na dodatek Lucas... - Mowa była o jej młodszym bracie, który w tym roku rozpoczął naukę w Hogwarcie. - Dziwnie się czuję, kiedy dosiada się do mnie taki knypek i zaczyna nawijać o tym, jakie zajęcia są cudowne, czego się nauczył, ile dostał punktów i od kogo, z kim rozmawiał, kogo poznał. Skoro poznał tylu swoich rówieśników to dlaczego z nimi o tym nie porozmawia? - Westchnęła ciężko i upiła łyk soku.
- Nie wmówisz mi, że ty nie byłaś podekscytowana i nie zwierzałaś się z tego, co przeżyłaś - zaśmiała się Hermiona.
- Że niby miałam iść do Patricka i spowiadać mu się ze wszystkiego? - Wzdrygnęła się nieznacznie i spojrzała za siebie. - Ślizgoni zjedliby mnie żywcem.
- Wy utrzymujecie w ogóle jakiś kontakt? - zapytała ostrożnie szatynka. Odnalazła wzrokiem Patricka, obok którego siedział Draco i jego goryle, Crabbe i Goyle, Pansy oraz Zabini. Rozmawiali o czymś z przejęciem, czasami się śmiejąc i spoglądając na stół Gryfonów.
- Kiedy przyjeżdżamy do domu na ferie - odparła ze śmiechem, odgarniając kosmyk włosów z twarzy. - Chociaż w tym roku jakoś dziwnie często ze mną rozmawia. - Zmarszczyła lekko brwi lecz po chwili znów była rozpromieniona. - Zaraz zaczynam transmutację. Widzimy się na obiedzie. Jak zawsze, przy waszym stole. - Wstała i poprawiając spódnicę, zerknęła raz jeszcze na stół Ślizgonów. Napotykając spojrzenie Malfoya nieznacznie się zarumieniła i pospiesznie opuściła wielką salę.

Przejrzyste niebo utrzymywało się aż do zmierzchu. Hermiona musiała niestety zrezygnować z wieczornego spaceru po błoniach z Felicity i Ginny. Czekał ją szlaban. Najpewniej kilkugodzinny, jak to Snape miewał w zwyczaju. Na dodatek za kompana miała mieć Ślizgona. Nie byle jakiego zresztą. Malfoy docinał jej i obrażał ją odkąd tylko przestąpili progi szkoły w pierwszej klasie. Dziesięć minut przed umówioną godziną rozstała się z przyjaciółkami pod wrotami zamku i z miną skazańca prowadzonego na ścięcie udała się w kierunku gabinetu mistrza eliksirów. Przed drzwiami stał już Malfoy. Na jej widok na jego usta wpełzł tak dobrze jej znany wredny uśmieszek. Jednak słowa, jakimi ją powitał, nie brzmiały jak wypowiedziane właśnie przez niego.
- Cześć, Granger. - Żadnej szlamy czy innego paskudnego określenia? Była mocno zdekoncentrowana. Zastanawiała się, czy to może jakiś podstęp, bo w nagłą przemianę nie była skłonna uwierzyć.
- Dobry wieczór. - W jej głosie wyraźnie brzmiała nuta niepewności. Była uprzejma, ale nie miała zamiaru stracić czujności. Wiele razy ona, Harry i Ron dawali się nabierać na pozorne dobro innych.
- Słuchaj, wiem, że mnie nienawidzisz, czemu się nie dziwię... - urwał, zauważając jak Hermiona unosi nieco brwi. - Nie, nie mam zamiaru nagle się z wami bratać. Ale mam pewien problem, który ty możesz pomóc mi rozwiązać. Nie masz powodów, żeby mi pomagać, żeby ze mną rozmawiać...
- Właśnie, nie muszę cię nawet teraz w ogóle słuchać. Ale przejdź do rzeczy. Za kilka minut przyjdzie Snape. Przecież nie możesz mu pokazać, że rozmawiasz ze mną po ludzku.
- W porządku, Granger, masz rację. Chodzi o tę twoją przyjaciółeczkę, Felicity.
- Jeśli chcesz ją gnębić to od razu cię uprzedzę, że jest czystej krwi, pochodzi ze szlachetnego rodu i nie da sobą pomiatać, nie jest dobrym celem dla ciebie. Z tego co zauważyłam wolisz na swoje ofiary wybierać ludzi, którzy nic nie mogą ci zrobić - przerwała mu kolejny raz. Właściwie nie pozwoliła mu skończyć, nawet w połowie nie wiedziała o co może mu chodzić. Źle się przez to poczuła. Rozmawiał z nią jak z równym sobie, nie obraził jej, można powiedzieć, że był miły. - Ale mów dalej.
- Spotyka się z kimś? - Wydawać by się mogło, że pan "mój ojciec się o tym dowie" czuje się zawstydzony. Choć w szkole miał reputację kobieciarza i łamacza damskich serc.
- Nie, aktualnie nie, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem. - Uśmiechnęła się nieznacznie. Jak się okazało, Malfoy miał pewną słabość. A dokładniej miał słabość do Felicity. Zauważyła, że od pewnego czasu jej przyjaciółka dosyć często spogląda w stronę Ślizgonów. Wiedziała, że przygląda się blondynowi. Jednak, gdy próbowała z nią o tym porozmawiać, ta od razu ucinała rozmowę albo zaczynała mówić o czymś zupełnie innym. Chciała jej wyperswadować bliższą znajomość z Malfoyem. Był znany z porzucania dziewcząt, gdy tylko te zaczynały mieć nadzieję na więcej. Nie spodziewała się jednak, że Draco wykazuje nią jakiekolwiek zainteresowanie. Nie wyglądało na to, aby chciał się nią bawić jak innymi. Był autentycznie zmieszany i niepewny, a to mu się przecież nie zdarzało zbyt często. - Jeśli chcesz mogą z nią o tym porozmawiać.
- Żeby mnie wyśmiała? - W ułamku sekundy stał się znów poważny i chłodny. - Chyba sobie kpisz, że pozwolę ci się wygadać twoim przyjaciółeczkom. Ani słowa, albo gorzko tego pożałujesz.
- Ostatnio często używasz tych słów wobec mnie i jak dotąd niczego jeszcze nie żałowałam. Ale w porządku, nic jej nie powiem. - Wzruszyła ramionami. Wiedziała już, jak się na nim odegrać za ostatnie nieprzyjemności, których od niego zaznała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że się podobało. Krytyka, miłe słowa, złe słowa - każda opinia jest ważna ヾ(@°▽°@)ノ