UWAGA! Akcja mojego opowiadania umiejscowiona jest podczas trwania szóstego roku nauki w Hogwarcie. Wydarzenia zawarte w tomie szóstym i siódmym nie mają żadnego wpływu na tę historię. Charaktery postaci mogą różnić się od tych wykreowanych przez p. Rowling. || Miło by mi było bardzo, gdybyście zostawiali jakiś ślad po sobie w postaci komentarza, to dużo dla mnie znaczy i motywuje mnie do dalszego pisania. Z góry dziękuję~

środa, 19 sierpnia 2015

004. But you crucified my heart of gold

Drżącymi dłońmi po raz kolejny rozprostowywała pomiętą już mocno kartkę, wczytując się w słowa, które znała już niemal na pamięć. List od Wiktora. Przepraszał ją za problemy, jakie jej sprawiał utrzymując z nią kontakt. Pięknie pisał o uczuciach, jakimi ją darzy. Musiała przyznać, że pomimo wielu błędów jakie popełniał w mówieniu, pisanie wychodziło mu wspaniale. Spojrzała zaczerwienionymi oczami w kierunku siedzącego aż na drugim końcu stołu Rona. Obok niego siedziała Lavender Brown, przyglądając mu się z troską i szepcząc coś do niego. Chłopak ani razu na nią nie spojrzał, grzebiąc widelcem w talerzu. Na jego ustach pojawił się jednak delikatny uśmiech, gdy dziewczyna dotknęła palcami jego dłoni. To było dla Hermiony stanowczo za dużo. Odwróciła wzrok z trudem powstrzymując napływające do oczu łzy i ścisnęła w dłoni list. Nie mogła tego dłużej wytrzymać. Wstała od stołu i wyszła z wielkiej sali, kierując swoje kroki od razu do biblioteki. Tam czuła się najlepiej i miała pewność, że Ronald na pewno się tam nie pojawi. Nie dostrzegła pary szarych oczu wpatrujących się w nią uważnie, gdy opuszczała pospiesznie pomieszczenie. Nie słyszała także kroków idącej za nią osoby. Dopiero szarpnięcie za ramię sprowadziło ją z powrotem na ziemię.
- Hej, Granger. - Jeśli była osoba, której nie chciała widzieć teraz bardziej niż Rona, to był tą osobą właśnie Draco Malfoy. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę, ocierając wierzchem dłoni łzy z policzka.
- Odczep się, Malfoy. Nie jestem w nastroju na twoje wyzwiska! - Spojrzała mu wyzywająco w oczy, ale spuściła wzrok, gdy nie zobaczyła w nich tego samego co zawsze. Tej kpiny, niechęci, wręcz odrazy. Nie wiedząc czemu, jeszcze bardziej ją to rozemocjonowało. - Daj mi spokój, proszę.
- Widzę, że święta trójca przechodzi kryzys. - Na jego ustach pojawił się nieznaczny drwiący uśmieszek. - Ale nie o tym chciałem rozmawiać. - Pociągnął ją za jedną ze stojących na korytarzu zbroi. Teraz nikt, kto szedłby od strony głównych schodów nie mógł ich wyraźnie widzieć. Spojrzał na Gryfonkę i uśmiech od razu spełzł z jego twarzy, gdy zobaczył jej drżące wargi i załzawione oczy wpatrujące się w niego podejrzliwie. Nie mógł się jej dziwić. Niemal z dnia na dzień zmienił sposób, w jaki się do niej zwracał. Ale zupełnie nie obchodziło go co dziewczyna myśli. Była jedyną osobą, która mogła mu pomóc dotrzeć do Felicity. Z jej bratem nawet nie chciał zaczynać tego tematu. Może i nie utrzymywali ze sobą bliskich relacji, ale mógł się w nim odezwać syndrom starszego brata, gdyby się dowiedział, że ten chce ją poderwać. Co jak co, ale słyszał o wyczynach młodego Malfoya i mogłoby mu się nie spodobać, że kolejnym celem jest jego młodsza siostra. - Ej, Granger, tylko nie becz. Chcę wiedzieć czy rozmawiałaś już z tą Krukonką.
- Malfoy, czy ty naprawdę jesteś tak głupi i zarozumiały, czy tylko udajesz? - Jej policzki poróżowiały ze złości. Naprawdę miał czelność pytać o coś takiego z samego rana, na dodatek widząc w jakim jest stanie? Najwidoczniej jego maniery i kultura nie dotyczyły szlam.
- Nareszcie zachowujesz się jak Granger, którą znam od lat.
- Daj mi spokój albo miotnę w ciebie jakimś zaklęciem, a doskonale wiesz, że znam ich wiele - syknęła, wyjmując różdżkę i przykładając jej koniec do jego klatki piersiowej.
- Wspaniale. Więc teraz, kiedy jesteś już w pełni sobą, możemy pogadać? - Położył dłoń na jej różdżce i zniżył ją. Nie, żeby się jakoś specjalnie bał, ale jednak nie czuł się zbyt pewnie w takiej sytuacji. Dziewczyna opuściła różdżkę ale nie schowała jej do kieszeni. Rozsądek podpowiadał jej, że tak będzie bezpieczniej.
- Możemy. Ale nie tutaj. Nie chciałabym się natknąć na Ronalda. - Dała wreszcie za wygraną, na co Draco uśmiechnął się triumfalnie. W milczeniu dotarli do biblioteki, także bez słowa zajęli dwa fotele przy oknie w miejscu, które było możliwie jak najdalej od drzwi. Tu, w dziale z książkami o historii, byli pewni, że nikt ich ani nie podsłucha, ani nie zobaczy. Dziewczyna położyła torbę na stoliku i usiadła na miękkim fotelu, patrząc wyczekująco na Ślizgona.
- Więc co to za sprawa niecierpiąca zwłoki? - zaczęła, wyjmując książkę do transmutacji, pergamin z wypracowaniem, które było niemal w połowie i pióro. - Nie będzie ci chyba przeszkadzać jeśli w tym czasie zajmę się czymś ważniejszym, prawda - stwierdziła, a blondyn otworzył usta, aby się sprzeciwić, jednak zamknął je, nie chcąc stracić takiej możliwości. Usiadł z westchnięciem i przez chwilę przyglądał się, jak dziewczyna szuka odpowiedniego fragmentu, przesuwając palcem po stronach książki. - Nie martw się, mam podzielną uwagę. - Spojrzała na niego, mimowolnie unosząc kąciki warg w uśmiechu. Nie miała pojęcia dlaczego w ogóle zgodziła się na tę rozmowę. W końcu to Malfoy. Nie mogło zatem wyjść z tego nic dobrego. Ruchem dłoni pokazała mu, aby zaczął mówić.
- Pytałem o tę Krukonkę. Rozmawiałaś z nią?
- Malfoy, od szlabanu minął ledwo ponad tydzień, a jeśli nie zauważyłeś, mamy w tym roku mnóstwo nauki i mało wolnego czasu. Jeśli myślisz, że w mój napięty grafik udało mi się wcisnąć pomaganie ci w zdobyciu dziewczyny, to grubo się mylisz.
- Chciałem tylko zapytać - mruknął, spoglądając za okno. Pogoda była piękna, bardziej zachęcała do siedzenia na błoniach niż ślęczenia w zatęchłej bibliotece z nosem w książce. - Przyjaźnicie się, więc myślałem, że zawsze znajdujecie dla siebie czas.
- Felicity ma w tym roku sumy, treningi quidditcha i jest prefektem. Gdybyś czasami spojrzał dalej niż tylko na czubek własnego nosa może by to do ciebie dotarło. - Blondyn prychnął tylko cicho w odpowiedzi, spoglądając na dziewczynę, która mówiąc to nie podniosła nawet oczu znad pergaminu. Zauważył, że od początku ich rozmowy szatynka zdążyła podwoić długość wypracowania.
- Opowiedz mi coś o niej - powiedział cicho, wpatrując się w nią bez mrugnięcia. Gryfonka wyprostowała się i dzielnie zniosła jego spojrzenie.
- Malfoy, nie mam na to teraz siły, nie widzisz? Miałam ciężką noc, mam mnóstwo pracy i jest sobotnie przedpołudnie. Daj mi spokój. Odpowiedziałam na twoje pytanie, wiesz, że z nią jeszcze nie rozmawiałam, a teraz idź już sobie.
- A tak właściwie to co się stało? Wyglądasz gorzej niż normalnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się krzywo i spojrzała za okno. Nie poczuła złości, choć jego komentarz nie należał do najprzyjemniejszych. Właściwie niewiele czuła, nie wiedziała też co ma myśleć. Ale na pewno nie chciała zwierzać się Ślizgonowi. Tym bardziej, że tym Ślizgonem był Malfoy. Od początku semestru jej relacje z Ronem uległy znacznemu pogorszeniu. Pomijając to, że odmawiała jemu i Potterowi pomocy w pracach domowych i na lekcjach, Ron dużo bardziej czepiał się jej znajomości z Wiktorem. Na dodatek często spierali się o podręcznik do eliksirów należący do tego całego Księcia Półkrwi. Jej przyjaciele bardzo beztrosko traktowali wszystkie porady, na jakie tam trafiali i chętnie z nich korzystali, czemu ona była przeciwna od samego początku.
- Nie mam zamiaru ci się zwierzać ze swoich problemów. - Wróciła do pisania pracy, starając się ignorować jego obecność. Przez dłuższy czas słychać było tylko skrobanie jej pióra i cichy stukot butów pani Pince, która odkładała książki na miejsca kilka regałów dalej. W którymś momencie Hermiona wreszcie nie wytrzymała i z furią zatrzasnęła książkę. - Pójdziesz sobie wreszcie, do cholery?!
- Jak mi powiesz czemu nierozłączna trójka nagle stała bardzo rozłączna.
- Ronald to najbardziej uparty, zazdrosny bufon, jakiego znam ale ty jesteś jeszcze bardziej irytujący! - Machnięciem różdżki zwinęła pergamin, wrzuciła go wraz z piórem do torby i zrywając się z fotela porwała w ramiona książkę po czym wyszła szybkim krokiem z biblioteki, zostawiając zaskoczonego blondyna samego.

Postanowiła nie wracać do wieży Gryffindoru. Potrzebowała spokoju i świeżego powietrza. Zamaszystym krokiem przemierzała błonia, kierując się w bardziej ustronne miejsce blisko jeziora. Ignorowała ciekawskie spojrzenia uczniów. Nie miała w tym momencie ochoty z nikim rozmawiać. Najchętniej na jakiś czas pozbyłaby się wszystkich uczniów, którzy korzystając z dnia wolnego i ładnej pogody spędzali czas na zewnątrz, wygłupiając się czy po prostu rzucając kamienie do wody i rozmawiając. Westchnęła ciężko siadając w cieniu drzewa i opierając się o jego pień. Nie minęło wiele czasu jak usłyszała szybkie kroki i znajomy głos.
- Wiedziałam, że cię tu znajdę! - rzuciła rozradowana Felicity i usiadł obok Hermiony. Gryfonka dostrzegła wypieki na twarzy przyjaciółki i jej szeroki uśmiech ukazujący równe, białe zęby. Jako córkę dentystów zawsze ją intrygowało jak można mieć tak idealne uzębienie bez ani jednej wizyty u specjalisty. Ona sama cieszyła się tym dopiero od czwartej klasy, po nieprzyjemnym incydencie z Malfoyem, kiedy to wylądowała w skrzydle szpitalnym, gdyż przez zaklęcie, które miało trafić w Harry'ego, jej zęby urosły do ogromnych rozmiarów. Siedziała wtedy z lusterkiem kontrolując zmniejszanie się zębów. Odrobinę się jednak zapomniała i zawołała panią Pomfrey dopiero wtedy, kiedy jej zęby były mniejsze niż jeszcze przed potyczką ze Ślizgonami. Znacznie poprawiła tym sobie samoocenę i od tamtego czasu dużo częściej się uśmiechała. Po raz kolejny magia pomogła jej wyleczyć się z kompleksów.
- Liczyłam na odrobinę samotności - westchnęła szatynka, jednak nie potrafiła się nie uśmiechać w towarzystwie tej pełnej życia, wesołej istotki. - Ale widzę, że stało się coś ważnego więc opowiadaj.
- To ty jeszcze nie wiesz? - zdziwiła się Krukonka unosząc nieco brwi. - Nie byłaś w pokoju wspólnym po śniadaniu?
- Nie, byłam w bibliotece. - Nie chciała jej mówić z kim tam była. Wolała pominąć rozmowy sam na sam z Malfoyem. Nie chciała wzbudzać w dziewczynie niepotrzebnej zazdrości choć była przekonana, że Felicity w ogóle by się o to nie gniewała.
- W takim razie nic dziwnego, że nie masz pojęcia co się święci. Cała szkoła mówi tylko o tym!
- Mów wreszcie! - Hermiona roześmiała się serdecznie. Farnese była niezwykle gadatliwą osobą, ale akurat w niej jej to nie przeszkadzało. Lubiła spędzać z nią czas, nawet jeśli przez większość czasu sama milczała.
- Zaraz po śniadaniu na każdej tablicy ogłoszeń pojawił się wielki afisz informujący, że w tym roku odbędzie się uroczysta uczta, a po niej bal z okazji Święta Duchów! Wstęp mają wszyscy uczniowie od piątej klasy wzwyż! No chyba, że ktoś zostanie zaproszony jako partner przez kogoś starszego. Wyobrażasz to sobie? Bal!
- Żartujesz sobie ze mnie - jęknęła Gryfonka zasłaniając sobie twarz dłońmi. Doskonale pamiętała jaka atmosfera panowała przed balem w trakcie trwania Turnieju Trójmagicznego. Nie miała ochoty przeżywać tego znowu.
- A najlepsze jest to, że obowiązkowe są przebrania!
W tym momencie Hermiona jęknęła jeszcze głośniej. Dumbledore był wielkim czarodziejem, ale w tym momencie przeklinała jego pomysłowość.


Przepraszam za taką długą przerwę. Postaram się pisać częściej, choć nie wiem czy pozwoli mi na to praca. Ale jak tylko będę mieć dzień wolny będę pisać. Obiecuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że się podobało. Krytyka, miłe słowa, złe słowa - każda opinia jest ważna ヾ(@°▽°@)ノ