UWAGA! Akcja mojego opowiadania umiejscowiona jest podczas trwania szóstego roku nauki w Hogwarcie. Wydarzenia zawarte w tomie szóstym i siódmym nie mają żadnego wpływu na tę historię. Charaktery postaci mogą różnić się od tych wykreowanych przez p. Rowling. || Miło by mi było bardzo, gdybyście zostawiali jakiś ślad po sobie w postaci komentarza, to dużo dla mnie znaczy i motywuje mnie do dalszego pisania. Z góry dziękuję~

niedziela, 10 stycznia 2016

005. Blood, tears and gold

- Nie dziwi cię to, że Dumbledore organizuje bal choć nikt nie jest w nastroju do świętowania? Może poza Śmierciożercami i pewnie Ślizgonami, bo od kilku miesięcy Voldemort sieje zniszczenie wśród mugoli - mówiąc to Hermiona ściszyła głos bo wchodziły już do Wielkiej Sali na obiad i nie chciała, aby ktoś słyszał co tak naprawdę ma o tym do powiedzenia.
- Może właśnie dlatego to robi. Żeby choć na chwilę odciągnąć nasze młode umysły od tego co się dzieje. Hermiono, proszę, pozwól chociaż mi się tym chwilę pocieszyć. - Felicity uśmiechnęła się promiennie i jak zawsze zajęła miejsce obok przyjaciółki przy stole Gryfonów. - A ty mogłabyś skorzystać z okazji i zaprosić Wiktora. Wiem, że już zdążyłaś o tym pomyśleć.
- Jeszcze bardziej zepsułabym moje relacje z Ronem.
- A czy naprawdę uważasz, że jeszcze warto? Już na wakacjach pisałaś, że zachowywał się jak dupek, od czwartej klasy ma do ciebie jakieś pretensje o Wiktora, choć nigdy nawet nie sugerował, że chciałby z tobą być czy coś. A teraz obściskuje się z tą całą Lavender! Tak, nie lubię jej. Ale ten numer, który odstawił wczoraj to już za wiele, no wybacz. - Odstawiła trochę zbyt mocno puchar z sokiem na blat i zachlapała sobie sweter. - No szlag!
- Nigdy nie widziałam cię w takim stanie, coś się stało? - Hermiona jednym machnięciem różdżki usunęła plamę ze stołu, a kolejny wysuszyła rękaw Felicity.
- Jestem ostatnio trochę rozemocjonowana, wiesz jak to jest. - Jasnowłosa westchnęła ciężko, opierając łokcie na blacie i ukrywając twarz w dłoniach. - Na dodatek już wiem czemu Patrick zaczął się tak nagle mną znów interesować. Bo któryś z jego kolegów też się zaczął mną interesować. Bardziej niż do tej pory.
- Czyżby Malfoy mu powiedział?
- Jak to Malfoy?! - Farnese spojrzała na nią podnosząc gwałtownie głowę. Była niepokojąco blada ale po chwili zarumieniła się nieznacznie z zawstydzeniem. - O czymś nie wiem?
- A o kim ty mówisz? - Hermiona była tak samo zdziwiona.
- O takim chłopaku z szóstego roku, jest w Slytherinie. Samael Seabrooke. - Przeczesała palcami długie włosy i spojrzała na stół Ślizgonów. - Mieszka z matką niedaleko nas. Na wakacjach trenujemy w trójkę Quidditcha, jest naprawdę sympatyczny i lubię go. Ale w szkole nie utrzymujemy kontaktu, wiesz jacy są Ślizgoni. Jestem u nich skreślona bo najczęściej siedzę przy waszym stole, a oni was nie lubią. - Wzruszyła ramionami, przysuwając sobie półmisek z grilowanymi udkami kurczaka. - Nie mogłabym być z kimś, kto spędza ze mną dwa miesiące w roku, a przez resztę czasu nawet "cześć" mi często nie mówi. Jeszcze nie wiem, czy Patrick chce nas zeswatać czy raczej robi to z troski o młodszą siostrzyczkę - prychnęła cicho i wzięła się za jedzenie.
- Często go widuję w bibliotece, wydaje się w porządku. - Hermiona wzięła przykład z przyjaciółki i nałożyła sobie na talerz może i nie soczysty pieczony boczek, ale sałatkę z tuńczykiem.
- Bo jest w porządku... - jęknęła Felicity odsuwając od siebie talerz. Jakoś odeszła jej ochota na jedzenie. - Po prostu nie rozumiem mężczyzn, ani obcych, ani własnego brata.
- Nie martw się, nie tylko ty.
- Musimy sobie urządzić babski wieczór i podyskutować o facetach.
- Dobry pomysł, powiem Ginny, że dzisiaj urządzamy małe spotkanie w Pokoju Życzeń. Ona też pewnie ma coś do powiedzenia na temat Rona. I tego przystojniaka, z którym ją ostatnio widziałam. - Obie zaśmiały się wesoło i skończyły obiad w dużo lepszych nastrojach niż rano zaczynały śniadanie.
- Ale jak mamy się wieczorem spotkać to muszę lecieć. - Jasnowłosa dziarsko wstała od stołu. - Muszę pomóc pierwszorocznym w pracach domowych i zacząć wypracowanie na obronę. Snape potrafi być okropny, trzy rolki pergaminu i cztery rysunki to chyba lekka przesada. Ale po kolacji jestem do dyspozycji. - Odrzuciła na plecy długie złote loki i ruszył przez wielką salę. Hermiona zaśmiała się pod nosem, gdy kilku chłopców obejrzało się za nią, gdy przechodziła. Najwięcej uwagi chyba przyciągały jej czarne, obcisłe spodnie i pięknie pofalowane włosy.

- Nie rozumiem co jest nie tak z facetami w Hogwarcie.
- Dojrzewają.
- Ale niektórzy poza szkołą wydają się naprawdę sympatyczni.
Rozsiadły się wygodnie na poduszkach w Pokoju Życzeń, każda już z kubkiem gorącej czekolady i talerzykiem z ciastem kawowym. Dookoła było pełno poduszek i koców, a między nimi stał stolik, na którym leżały najróżniejsze smakołyki, które Ginny przyniosła z kuchni.
- Mój kochany braciszek obściskuje się z Lavender na oczach wszystkich, a mnie i Hermionie urządza awantury jak piszemy listy do jakiegoś chłopaka. Hipokryta!
- Zwalmy to na dojrzewanie, hormony, cokolwiek takiego, proszę, bo nie chcę wierzyć, że wszyscy faceci to tacy idioci. Jak pomyślę, że mam czekać jeszcze kilka lat, aż znajdę rozsądnego chłopaka to aż mi niedobrze. Chciałabym coś takiego przeżyć jeszcze w szkole.
- Mój brat za to wreszcie zaczął zwracać na mnie uwagę w szkole ale tylko dlatego, że nasz dobry wakacyjny znajomy chce się ze mną umówić. Znajomy, który do tej pory nie zwracał na mnie uwagi przez dziesięć miesięcy w roku. A ja może i go lubię, ale wolałabym na bal pójść z kimś innym. - Felicity westchnęła ciężko i wsunęła sobie do ust sporą porcję ciasta. Było przepyszne i niczego innego się nie spodziewały skoro to Ginny zakradła się do kuchni.
- Wzdychasz do Malfoya od trzeciej klasy, a on wciąż nie zwraca na ciebie uwagi. Może daj już sobie spokój i weź przykład na przykład ze mnie. Przestałam robić maślane oczy do Harry'ego i spotykam się z kimś innym. Na ciebie leci wielu chłopaków, na pewno znajdziesz kogoś bardziej wartościowego od fretki.
- Ja chyba jednak zaproszę na bal Wiktora, niby widzieliśmy się na wakacjach ale to przecież wyjątkowa sytuacja więc pewnie będzie chciał przyjechać. Muszę tylko zapytać McGonagall czy mi wolno.
- Nie przejmuj się Ronem, nie warto. - Rudowłosa poklepała Hermionę po ramieniu i uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki. Wydarzenia w Ministerstwie pod koniec ostatniego semestru zbliżyły je do siebie i teraz spędzały całkiem dużo czasu w trójkę. Tym bardziej odkąd Ron zrobił się taki okropny. Obie na tym ucierpiały więc po prostu przestały przebywać w jego towarzystwie dłużej niż to było konieczne.
- Właśnie, a z kim ty się teraz spotykasz, Ginny?
- Ważniejsze, z kim będę się spotykać. Choć wtedy Ron już naprawdę nie wytrzyma - zachichotała zupełnie jak nie ona i spojrzała na przyjaciółki z błyskiem w oczach. - Blaise Zabini.
- Pieprzysz?! - Felicity szybko zasłoniła sobie usta dłońmi po czym roześmiała się. - Zabini? Dlaczego?
- Po szkole rozeszła się mała plotka, że niby podobam się temu napuszonemu Ślizgonowi. Ale on stwierdził, że nie położyłby na mnie rąk bo wiecie, moja rodzina jest przyjaźnie nastawiona do mugoli, bez urazy Hermiona.
- Obrałaś sobie za punkt honoru, żeby jego honoru pozbawić. Dobrze rozumiem?
- Chcę mu udowodnić, że nawet jeśli jestem zdrajczynią krwi to i tak oszaleje na moim punkcie. Nie będzie mi tu żaden czystokrwisty gamoń wjeżdżał na moją kobiecość i urodę tylko dlatego, że mam inne poglądy polityczne! Nie wiem jeszcze jak to rozegram do końca, ale nie zostawię tak tego.
- Mogę wykorzystać to, że Patrick tak się mną interesuje i podpytać go o Zabiniego. - Ginny spojrzała uważnie na jasnowłosą zagryzając lekko dolną wargę. Hermiona na moment uciekła myślami do innego Ślizgona, który także poniekąd był w to wszystko wplątany. Mogłaby jej teraz powiedzieć, że Malfoy też bardzo chętnie poszedłby z nią na bal, skoro ten temat często się dzisiaj przewijał. Jednak nie czuła, że to właśnie jest słuszne rozwiązanie. Doskonale wiedziała o uczuciach przyjaciółki do niego. Ale nie ufała blondynowi w tej kwestii na tyle, żeby bezmyślnie zrobić Krukonce nadzieję. Jeśli naprawdę chciał się z nią spotykać to musiał się trochę bardziej postarać.
- W sumie to świetny pomysł. Wybadasz dla mnie z kobiecą subtelnością teren i będę miała później łatwiej. Nie mogę się doczekać jego miny, kiedy cały plan dobiegnie końca.
- Już rozumiem dlaczego Ronald ciebie aż tak bardzo się nie czepia. Z tobą lepiej nie zadzierać.
- Właśnie, Ronald - westchnęła Felicity i wszystkiego trzy jednocześnie opadły plecami na poduszki. Chwilę wpatrywały się w okrągłe lampiony zawieszone w magiczny sposób pod sufitem.
- Mój braciszek zrobił w życiu mnóstwo świństw ale nie spodziewałam się, że będzie zdolny otworzyć list zaadresowany do ciebie.
- Gdyby otworzył i widząc, że to nie bomba czy urok zostawił go w spokoju to bym jeszcze jakoś przeżyła. Ale zobaczył kto jest nadawcą i wziął bezczelnie przeczytał moją bardzo prywatną korespondencję. Palant!
- Jeśli naprawdę zaprosisz Wiktora to Ronald się już chyba nigdy do ciebie nie odezwie. A jak się dowie, że cię do tego wszystkiego namawiałyśmy to nam za to nie da żyć. Z drugiej strony będzie miał satysfakcję jeśli na bal przyjdziesz sama. A na to chyba nie możemy pozwolić.
- Masz rację. Musisz go zaprosić. Jeśli nie dostaniesz zgody McGonagall to jakoś go tu przemycimy - zaśmiała się rudowłosa, rzucając w Hermionę poduszką. Wszystkie zaczęły się śmiać i już po chwili Ginny musiała ocierać rękawami łzy z policzków. Szatynka uwielbiała to, że mimo całego zła panującego poza Hogwartem, tutaj, w jego zimnych ale bezpiecznych murach one potrafiły zachować beztroskę i młodzieńczą radość. I tylko w takich momentach mogły to tak naprawdę okazywać. Kiedy były razem nie obchodziło ich nic poza narzekaniem na chłopców, prace domowe i naukę, nauczycieli, warunki pogodowe i znów chłopców. Nie omawiały sytuacji politycznych, okropnych zajść jakie miały miejsce odkąd Lord Voldemort powrócił, starały się nie myśleć o tym, jak niepewna jest ich przyszłość. Podczas tych krótkich spotkań plotkowały tak jak dziewczyny w ich wieku, które nie musiały obawiać się potężnego czarnoksiężnika czyhającego na ich życie. W zamku były bezpieczne dopóki Dumbledore był dyrektorem i dopóki był w pobliżu nie musiały się aż tak wszystkim martwić. Nie groził im nic złego pod opieką tylu wspaniałych czarownic i czarodziejów, którzy ich nauczyli wszystkiego, co teraz wiedzą. I choć w codziennym życiu czasami każda z nich czuła się przytłoczona świadomością zła, jakie szaleje poza bezpiecznymi terenami Hogwartu, wiedziały, że mają dla siebie te momenty, w których nie muszą się tym przejmować. Właśnie do takich chwil należały ich spotkania. Wracały do łóżek w świetnych nastrojach, spokojne i szczęśliwe, że mogły sobie trochę popłakać. Były pewne, że w nadchodzącej wielkimi krokami ciemnej przyszłości częściej będą płakały z rozpaczy i bezsilności, najczęściej w samotności. Tym bardziej cieszyły ich te łzy radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że się podobało. Krytyka, miłe słowa, złe słowa - każda opinia jest ważna ヾ(@°▽°@)ノ