UWAGA! Akcja mojego opowiadania umiejscowiona jest podczas trwania szóstego roku nauki w Hogwarcie. Wydarzenia zawarte w tomie szóstym i siódmym nie mają żadnego wpływu na tę historię. Charaktery postaci mogą różnić się od tych wykreowanych przez p. Rowling. || Miło by mi było bardzo, gdybyście zostawiali jakiś ślad po sobie w postaci komentarza, to dużo dla mnie znaczy i motywuje mnie do dalszego pisania. Z góry dziękuję~

wtorek, 12 stycznia 2016

007. Cause I swear I'll make you bleed

Podniósł szatę z podłogi i powoli otrzepał z kurzu. Robił to bardzo dokładnie i spokojnie co momentami wzbudzało w Harperze coś na kształt lęku.
- Co z nią zrobiliście?
- Nie martw się, na pewno nie zagra w następnym meczu. Może już nawet w żadnym.
- Powtórzę pytanie bo chyba jesteś odrobinę opóźniony. Gdzie jest szukająca Krukonów?
- Wierzba Bijąca pewnie się z nią właśnie rozprawia.
- Zostawiliście ją w pobliżu tego popierdolonego drzewa na skraju Zakazanego Lasu?!
Blaise nie spodziewał się, że Draco tak szybko przestanie się hamować. Zwykle wyprowadzenie go z równowagi trwało znacznie dłużej i nawet Potter go jeszcze w tym stanie nie widział, a on akurat miał niebywały talent do działania ludziom na nerwy. Nawet nie drgnął kiedy Draco jak burza przebiegł przez kamienne przejście, ale kiedy Montague zrobił zaledwie krok w kierunku magicznej ściany miotnął w niego zaklęciem oszałamiającym. Chłopak zwalił się na podłogę i znieruchomiał, a przerażony Harper zerwał się z fotela.
- Radzę ci sobie wygodnie usiąść bo mam zamiar z tobą poczekać aż Draco wróci.

Nie przejmował się tym, że po wyjściu z zamku bardzo szybko przemokły mu adidasy, a szata zrobiła się ciężka od wody i błota. Wielogodzinne treningi Quidditcha i dodatkowe zajęcia podczas wakacji poprawiły mu sylwetkę, a wytrzymałości nabierał biegając w każdych warunkach. Wiele razy widział jak Felicity przygotowywała się do meczy. Często zdarzało się, że biegł po jej śladach na śniegu albo był kilka metrów za nią, gdy trenowali w strugach deszczu. Jeśli ten głupi krzak jeszcze jej nie zabił to były małe szanse, że dziewczyna umrze z powodu warunków pogodowych. Nie chciał nawet myśleć w jakim stanie zostawił ją tam Montague i Harper, a tym bardziej nie chciał sobie wyobrażać co zrobiła z nią Wierzba Bijąca jeśli tamci ją jakoś rozdrażnili, gdy uciekali do zamku. Wyciągnął różdżkę, aby oświetlić sobie drogę i rozejrzeć się, gdzie dokładnie jest. Gdyby nie to, że drzewo w magiczny sposób znieruchomiało pewnie by oberwał którąś gałęzią.
- Kurwa - wydyszał ciężko odczuwając jednak ogromną ulgę, że Wierzba nie zmiotła go z powierzchni ziemi przez jego własną głupotę. Powinien częściej sprawdzać drogę przed sobą, a nie biegać na oślep. Kiedy złapał oddech wzmocnił zaklęcie, aby szybciej odnaleźć dziewczynę. Felicity leżała nieprzytomna na trawie, a przy jej ciele leżały rozcięte sznury, którymi pewnie skrępował ją ten bydlak. Dotknął wierzchem dłoni jej bladego policzka po czym przerażony chłodem jej skóry szybko zaczął szukać pulsu na nadgarstku dziewczyny.

Następnego dnia jej starszego brata wywołano podczas śniadania do pokoju nauczycielskiego. Nikt nie widział ani jego, ani Felicity podczas niedzielnych posiłków, a w poniedziałek tylko on pojawił się na zajęciach. Nauczyciele milczeli na ten temat jak zaklęci, a Patrick reagował zaciśnięciem zębów na każdą wzmiankę o siostrze. Lucasowi nie powiedziano nic więcej jak tylko to, że Felicity jest chora i leży w Skrzydle Szpitalnym. We wtorek pojawiło się już sporo różnych wersji wydarzeń, tym bardziej, że zauważono także brak dwóch Ślizgonów na zajęciach. Montague i Harper zostali zawieszeni, a dyrekcja zastanawiała się jakie podjąć dalej kroki w tej sprawie.

- Jak się trzymasz? - rzucił na powitanie Diabeł, kiedy jak zawsze rozwalił się na kanapie przed kominkiem.
- Nie podoba mi się, że robią z tego taki sekret. Na dodatek Harper i Montague działają mi na nerwy swoją obecnością. Po tym co zrobili powinni ich wywalić, a nie zawiesić. Od trzech dni zastanawiają się co z nimi zrobić! - Obracał w palcach różdżkę od kilku minut wpatrując się w Ślizgonów, o których mówił. - Jak Montague ma takie ciśnienie to mu mogę trochę krwi upuścić...
- Smoku, jeszcze nie wiemy co się dokładnie stało, ta Krukonka wciąż się nie obudziła. Odpuść.
- Za samo doprowadzenie jej do tego stanu powinienem go uszkodzić - warknął blondyn niechętnie odrywając przeszywające spojrzenie od twarzy Harpera, który siedział w kącie salonu z nogami na niskim stoliku i zadowolonym uśmiechem na ustach. Dyskutował o czymś zawzięcie z jakimś innym piątoklasistą. - Jeśli to co wtedy powiedział okaże się prawdą to długo nie będzie się tak cieszył. Niech sobie nawet ma te swoje znajomości w Ministerstwie...
- Ale zadarł z niewłaściwą osobą - przerwał mu Patrick zganiając jakiegoś ucznia z fotela. Po chwili rozsiadł się wygodnie i nie odrywając spojrzenia od młodego Malfoya splótł palce obu dłoni na wysokości swojej klatki piersiowej. Zapewne i sam Salazar pozazdrościłby mu tak ślizgońskiego uśmiechu.
- Z ust mi to wyjąłeś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że się podobało. Krytyka, miłe słowa, złe słowa - każda opinia jest ważna ヾ(@°▽°@)ノ