UWAGA! Akcja mojego opowiadania umiejscowiona jest podczas trwania szóstego roku nauki w Hogwarcie. Wydarzenia zawarte w tomie szóstym i siódmym nie mają żadnego wpływu na tę historię. Charaktery postaci mogą różnić się od tych wykreowanych przez p. Rowling. || Miło by mi było bardzo, gdybyście zostawiali jakiś ślad po sobie w postaci komentarza, to dużo dla mnie znaczy i motywuje mnie do dalszego pisania. Z góry dziękuję~

sobota, 16 stycznia 2016

010. I feel so lost, but what can I do

Montague został wyrzucony ze szkoły, a Harpera zawieszono w prawach ucznia na ponad trzy tygodnie, czekał go też dwumiesięczny szlaban. Abigail wróciła na zajęcia w czwartek. Na jej rękach wciąż widniały ślady po magicznie wyczarowanych więzach, ale pani Pomfrey obiecała, że za kilka dni powinny już zupełnie zniknąć.
- Dobrze, że to zniknie do balu - westchnęła cicho Felicity, naciągając na dłonie rękawy szarego swetra. Siedziały tym razem przy stole Krukonów bo Hermiona pokłóciła się z Ronaldem tuż przed śniadaniem i nie zamierzała jeść w jego towarzystwie. Nawet jeśli siedzieli daleko od siebie.
- I tak wszystkich byś olśniła.
- Dzięki...
- Nie mogę patrzeć jak jesteś taka przygaszona, za niedługo Noc Duchów, rozchmurz się...
- Nie wiem czy w ogóle pójdę na ten bal - mruknęła blondynka wstając od stołu. Nawet nie tknęła swojej porcji śniadania. - Zobaczymy się na kolacji, podczas obiadu muszę nadrobić zaległości.
- Mogę ci pomóc z zadaniami...
- Nie trzeba, jakoś sobie poradzę - posłała Gryfonce sztuczny uśmiech i wyszła pospiesznie z Wielkiej Sali. Hermiona westchnęła tylko ciężko nie mając pojęcia co się ostatnio dzieje z ludźmi w tym zamku. Ron ciągle czepia się o Kruma, Harry ma te swoje teorie spiskowe, Ginny ma zamiar uwieść Zabiniego, Felicity zupełnie się zmieniła, Malfoy zaczął z nią po ludzku rozmawiać... Właśnie, Malfoy. Musiała sobie uciąć małą pogawędkę z tą tchórzliwą fretką. Idealnie się składało bo zaraz mieli razem zajęcia.

- Malfoy... - syknęła cicho, gdy wychodzili z klasy po dwugodzinnej lekcji eliksirów. - Musimy pogadać. I nie guzdraj się tak...! - Wymijając go niby przypadkiem trąciła go ramieniem, wsuwając mu do kieszeni szaty poskładaną karteczkę. Bez oglądania się na nikogo wyszła z lochów i skierowała się od razu pod klasę, gdzie miała następną lekcję. Miała nadzieję, że Ślizgon sprawdzi zawartość swojej kieszeni zanim ona przegapi posiłek czekając na niego. Zawsze uważała na Numerologii ale dzisiaj była myślami zupełnie gdzie indziej. Jeśli jej pomysł miał się udać musiała wszystko dokładnie przemyśleć i zaplanować każdy krok. Zajęcia minęły jej niezwykle szybko i kiedy dzwonek oznajmił przerwę obiadową od razu zerwała się z krzesła, upchnęła wszystko byle jak do torby i szybkim krokiem wyszła z klasy. Niektórzy patrzyli na nią podejrzliwie, inni pukali się w skroń. Bo zamiast na obiad poszła do biblioteki. Kiedy przemykała między wysokimi regałami nie była już nawet pewna czy Malfoy w lochach zwrócił na nią jakąkolwiek uwagę.
- Nie skradaj się tak, Granger - szepnął jej do ucha Draco, a ona aż pisnęła ze strachu.
- Nie podchodzi się tak znienacka do ludzi! Zwariowałeś?
- Może. - Wsunął dłonie do kieszeni spodni i oparł się ramieniem o regał. - O czym chciałaś porozmawiać? Mam nadzieję, że to coś ważnego bo naprawdę wolałbym teraz jeść obiad.
- Najpierw mi powiedz co robiłeś przez pół godziny w Skrzydle Szpitalnym, kiedy to NIE rozmawiałeś z Felicity, choć miałeś świetną okazję.
- Nie byłem w stanie z nią rozmawiać, okej? A teraz mów po co mnie tu ściągnęłaś.
- Naprawdę tchórzofretka z ciebie. Uratowałeś jej życie i bałeś się z nią pogadać? Może to dobrze, że jeszcze nic jej o tobie nie powiedziałam... Całowanie też ja wam mam zaaranżować? Bo ty stchórzyłeś przed rozmową z dziewczyną, która cię bardzo lubi, a po czymś takim to już chyba nie miałbyś żadnego problemu, żeby się z nią umówić. - Zauważyła na jego policzkach blade rumieńce wstydu i złości. Chyba nie bardzo mu się spodobało to co o nim powiedziała, ale w tym momencie w ogóle jej to nie obchodziło. - Nie wiem po co w ogóle ci to wszystko mówię. I tak twierdzę, że na nią w ogóle nie zasługujesz...
- Nie przeginaj, Granger. Nie chcesz znowu mieć we mnie śmiertelnego wroga.
- Nie strasz już tak. Minęło pięć lat i wciąż mam się całkiem dobrze. - Spojrzała na niego, krzyżując ręce pod piersiami. - Sprawa wygląda następująco. Jesteś strasznym tchórzem i pomogę ci tylko ze względu na Felicity. Moja cierpliwość ma jednak swoje granice, zapamiętaj to sobie.
- Fantastycznie. Więc utniesz sobie z nią pogawędkę na mój temat?
- Nie. - Hermiona uśmiechnęła się promiennie, choć w jej oczach zobaczył dobrze mu znaną przebiegłość.
- Czego chcesz w zamian?
- Niczego. - Wpatrywał się w nią przez chwilę w osłupieniu po czym dał jej znać ruchem dłoni, aby kontynuowała. Jak na razie niewiele rozumiał. - Będziesz się musiał postarać. I wykonywać moje polecenia.
- Nie będę wykonywał poleceń... szlamy!
- Pamiętaj, że równie dobrze mogę przedstawić cię w takim świetlne, że Felicity nawet na ciebie nie spojrzy, choćbyś na kolanach do niej przyszedł. Więc schowaj tę różdżkę, Malfoy. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę.
- Prędzej tobie - mruknął cicho pod nosem chowając różdżkę w tylnej kieszeni spodni.
- Mówiłeś coś?
- Nie - warknął spoglądając na nią. - Jaki jest ten twój plan?
- Bardzo prosty, nie martw się. Dopilnuję, żeby znalazła się w konkretnym miejscu o konkretnej godzinie podczas sobotniego wyjścia do Hogsmeade. Ty tylko musisz się tam wtedy pojawić. Nie spieprz tego, więcej ci nie pomogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że się podobało. Krytyka, miłe słowa, złe słowa - każda opinia jest ważna ヾ(@°▽°@)ノ